Rozpakowani w hotelu, więc pora ruszyć naprzeciw pierwszym atrakcjom. Hotel specjalnie wybraliśmy taki, który zlokalizowany jest w centrum miasta. Umożliwi nam to dotarcie w różne zakątki bez konieczności korzystania z komunikacji miejskiej.
Opera w Oslo
Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od wdrapania się na budynek Opery. Gmach Opery powstał w 2008 roku i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli stolicy Norwegii. Budynek ten jest jakby zanurzony w morzu, ma ukośny dach sięgający aż do ziemi. Konstrukcja ta sprawia, że na dach można wejść i jest to swego rodzaju atrakcja turystyczna. Widać, że Opera jest miejscem odwiedzanym nie tylko przez miłośników wydarzeń kulturalnych, ale także i przez turystów. O każdej porze dnia na dachu Opery można spotkać kilkadziesiąt osób podziwiających widok z góry na panoramę miasta.
Zauważyliśmy, że fiord nad którym leży Oslo jest bardzo głęboki. Do samego brzegu miasta wpływają ogromne promy pasażerskie. Co ciekawe nie przeszkodziło to w budowie największej jaką do tej pory widziałem inwestycji drogowej. Nieopodal opery pod taflą wody poprowadzony jest tunel Operatunnelen, którym poprowadzona jest trasa przelotowa przez miasto. Są to podwodne odcinki autostrad E18 i E6. Długość tunelu: prawie 6km. W ten sposób Norwedzy pozbyli się miast chcących przejechać przez centrum miasta. Tunel ten ciągnie się nie tylko pod dnem morza, ale także pod zabytkową twierdzą i portem.
Temperatura powietrza wynosi około 10°C. Odczuwalna temperatura jest jednak znacznie większa. Można śmiało spacerować w krótkim rękawku. Tylko w miejscach odsłoniętych na mroźny wiatr trochę czuć, że jest zimniej niż w tym czasie w Polsce. Za to w słońcu? Gorąco!
Nowa dzielnica Oslo – Barcode
W mieście dużo się dzieje, trwa wiele prac drogowych. Wymieniane były wodociągi na kilku ulicach starego miasta, tuż przy Operze rozkopana główna droga Dronning Eufemias gate. Wiele budynków jeszcze nie oddanych do użytku (cała nowa dzielnica drapaczy chmur – Barcode Project – między dworcem kolejowym, a brzegiem morza). Będzie to taki norweski Manhattan. Imponujące.
Twierdza Akershus
Później ruszyliśmy w kierunku Twierdzy Akershus. To zabytkowy zamek, który zbudowany był w celu obrony Oslo. Pierwsze prace nad twierdzą datowane są na 1290 rok.
Jej lokalizacja jest strategiczna dla celów obronnych – wysokie ściany twierdzy zaraz przy brzegu morza. Utrudniony był dostęp do lądu od strony morza. Gdy jakikolwiek statek próbował pojawić się w zatoce był jak na dłoni widoczny dla żołnierzy stacjonujących na twierdzy. W historii swej twierdza przeżyła wiele oblężeń, głównie szwedzkich. Nigdy nie została zdobyta. Nawet w czasie II Wojny Światowej siły niemieckie zdobyły ją bez bitwy – przez kapitluację.
Dziś teren całej twierdzy jest dostępny za darmo do zwiedzania. Jest popularnym miejscem spacerowym. Nadal są ustawione armaty u brzegu muru – dziś jednak to tylko dekoracja. Na terenie twierdzy znajduje się kilka muzeów militarnych i mauzoleum rodziny królewskiej, przy której wartę trzyma Gwardia Królewska.
Port Akker Brygge
Spacerując po twierdzy doszliśmy do portu, czyli do Akker Brygge. Nieopodal portu wznosi się budynek ratusza o charakterystycznych dwóch wieżach. Na jednej z nich powieszony został zegar. W porcie zacumowanych kilkadziesiąt jachtów i małe promy. Słońce ma się ku zachodowi, więc ruszyliśmy w stronę hotelu.
Spacerujemy przez plac ratuszowy (Rådhusplassen) i ulicą Rådhusgata dochodzimy to miejsca noclegu.
Ulice w ścisłym centrum są praktycznie puste. Jest bardzo dużo samochodów elektrycznych. Okazuje się, że władze Norwegii chcąc promować kupowanie pojazdów elektrycznych zrzekły się podatków od tego typu pojazdów. Efekt? Większość taksówek, wiele pojazdów prywatnych, nawet pociąg – wszystko elektryczne. W parze z rozwojem tej technologii powstała duża ilość stacji parkingowych gdzie można auto elektryczne naładować. Dla nas? Jakby inny świat.