Po porannej wizycie w Malborku ruszyliśmy nad Morze Bałtyckie do Krynicy Morskiej – miejscowości, położonej na Mierzei Wiślanej.
Latarnia morska na mierzei
Podczas naszej zeszłorocznej wizyty w Danii podróżowaliśmy mierzeją obok miejscowości Hvide Sande i Thyborøn. Tam byliśmy na latarni morskiej Lyngvig Fyr. W Krynicy Morskiej też mamy latarnię i rzecz jasna było to jedno z miejsc, które odwiedziliśmy. Miejsca te są bardzo podobne do siebie – obie mierzeje mają około kilometr szerokości. Różnica jest m. in. taka, że ta polska jest porośnięta lasem, a ta duńska nie. Po pokonaniu długiej, krętej, leśnej drogi dojechaliśmy do Krynicy Morskiej.
Pierwszą niespodzianką jaka nas spotkała to trasa, którą nawigacja Google poprowadziła nas ku latarni – drogą, która zamieniła się w drogę dla pieszych (przekształciła się w schody). A że auta terenowego nie mamy i po schodach jeździć nie mamy w zwyczaju – trzeba było nawrócić i podjechać z drugiej strony. Spacerując po mieście latarni prawie w ogóle nie widać, a to za sprawą lasu i pofałdowanego terenu.
Parkowanie w Krynicy Morskiej
Gdy zaparkowaliśmy auto okazało się, że postój jest płatny w parkomacie. Tyle, że parkomat nie przyjmuje pieniędzy. Dzwonimy na obsługę parkomatów, by nie zdobyć mandatu za brak opłaty. A pani z obsługi technicznej mówi – „proszę uderzyć pięścią”. Zadziałało i bilet się wydrukował. Nie mamy w zwyczaju używać takiej siły wobec maszyn. Warto też wspomnieć o ciekawym cenniku za postój.
Dziwny cennik:
- pierwsze pół godziny – 50gr
- pierwsza godzina – 2,50 PLN
- druga godzina – 3,60 PLN
- trzecia godzina – 4,30 PLN
- każda kolejna – 3,00 PLN
Promują zatrzymywanie się na chwilę, a najdroższe jest parkowanie na 3 godziny.
Zwiedzanie latarni morskiej
Idziemy do latarni, a tam okazuje się, że zwiedzanie możliwe jest od wieku 4 lat. Podyktowali to względami bezpieczeństwa, bo jak się okazuje jest wysoka drabina na końcu schodów. Tłumaczymy, że Justyna ma już prawie 4 lata i jest sprawna sportowo i sobie na pewno poradzi. Pan pilnujący obiektu był nieugięty.
Na stronie internetowej też ciężko o informacje o tym zakazie. A dowiedziawszy się o tym na miejscu zyskaliśmy płacz dziecka. Wyszło więc na to, że na górę weszło tylko dwoje z naszej piątki. U góry czekało nas wielkie rozczarowanie. Nie można wyjść na zewnątrz latarni i widoki podziwia się z zza szyby. A wspomniana trudna i niebezpieczna drabina wzbudziła w nas salwę śmiechu. Na strych mamy większą drabinę i Justyna radzi sobie z nią doskonale.
Wejście na górę latarni, która mierzy sobie 27 metrów kosztuje 6 PLN za osobę dorosłą i 4 PLN za dziecko. Wygórowana cena za pokonanie 100 schodków.
Plaża w Krynicy Morskiej
Nastała pora obiadowa, więc skorzystaliśmy z okazji pobytu nad morzem i zjedliśmy rybkę. Po posiłku podjechaliśmy na pole namiotowe, znaleźliśmy dogodne dla nas miejsce i czym prędzej udaliśmy się na plażę. Popołudnie na plaży pozwoliło nam nacieszyć się dostępem do wody – nie było już tłumów, które zeszły z plaży na obiad. Nie było też słynnego tego lata “parawaningu”.
Na plaży dzieci oddały się zabawom w piasku. Zbudowali wielki zamek, taki jak w Malborku. Zaangażowane w budowę były wszystkie dzieci i każdy miał wpływ na kształt końcowy. Budową kierował Krzyś, a każde dziecko miało swoją komnatę.
Skorzystaliśmy także z kąpieli w zimnej, bałtyckiej wodzie. Tu, w odróżnieniu od Rowów, do których często w latach ubiegłych jeździliśmy, plaża była piaszczysta. Fajnym zjawiskiem była też mielizna kilka metrów od brzegu. Wchodziło się po kolana do wody (u dzieci po pas), a następnie stało w wodzie po kostki. Agata biegła w stronę brzegu po mieliźnie, podskakiwała i lądowała w głębszej wodzie – mamy to ujęte na filmiku. Do obejrzenia którego serdecznie zapraszamy:
Wieczór i noc była spokojna. Rano ruszyliśmy na południe w stronę Elbląga na dalsze przygody.