Rankiem dnia czwartego ruszamy ze Svaneke na południe. Tego dnia przemierzaliśmy trasę wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy. Planowaliśmy przejechać aż do pięknych plaż Dueodde.
Trasa 4 dnia wyglądała następująco:
Przy pakowaniu okazało się, że jeden z masztów namiotu się złamał ze starości. Trochę się zdziwiliśmy i jednocześnie zmartwiliśmy. W końcu w czymś spać będzie trzeba do końca wyprawy. Spakowaliśmy się w sakwy i przyczepkę i po śniadaniu ruszyliśmy w drogę.
Było widać, że wypoczęliśmy. Dzieci od samego początku trasy zaczęły wyścigi na drodze rowerowej.
Aarsdale
Po chwili przyjechaliśmy do miasteczka Aarsdale. Przejechaliśmy drogą rowerową do portu i zrobiliśmy sobie krótki postój. Grupa ludzi szykowała się właśnie na spływ kajakowy. Krzyś natomiast sprawdził, jaki jest stan wody. Niestety tu także znalazł glony identyczne jak w Svaneke.
Ruszyliśmy dalej. Trasa wiodła nas przez miasteczko. Zwróciliśmy uwagę na sporą ilość nieruchomości na sprzedaż. Minęliśmy także po drodze opuszczony dom. Przy wyjeździe z miejscowości Aarsdale zrobiliśmy kolejny krótki postój przy pięknym wiatraku.
Nexø
Następny nasz postój był w Nexø. Przyjechaliśmy do centrum miasteczka. W centralnej części miasta znaleźliśmy port i postanowiliśmy podjechać zobaczyć jak przypływa katamaran Jantar kursujący tu z Kołobrzegu. Udało nam się trafić idealnie w porę wpływania statku do portu. Pokiwaliśmy turystom z Polski i ruszyliśmy w dalszą drogę. Mieliśmy porównanie wielkości tego małego statku z olbrzymim promem, który nas przywiózł do Rønne. Cieszyliśmy się z tego, że wybraliśmy większy i stabilniejszy środek transportu.
W miasteczku roiło się od Polaków. Na ulicach było słychać rozmowy w języku polskim. Mijaliśmy kilka wycieczek i koloni dziecięcych.
Znaleźliśmy sklep Netto. Był to dobry moment do tego by uzupełnić zapasy żywności. Na Bornholmie nie ma gęstej sieci małych sklepików więc zakupy spożywcze są dość utrudnione.
Motylarnia Sommerfuglepark
Kolejnym punktem programu naszej wycieczki była wizyta w motylarni Sommerfuglepark. Park motyli znajduje się na obrzeżach Nexø. Przypomina trochę palmiarnię. W środku jest strasznie gorąco i duszno. Najwidoczniej dla motyli to idealne warunki do życia.
W budynku motylarni znaleźliśmy setki kolorowych motyli. Przelatywały one swobodnie między nami. Agatka była zachwycona.
Oprócz motyli w parku znaleźliśmy także zwierzęta. Były między innymi żółwie, pszczoły i kameleon. A nawet akwarium z piraniami.
Jem & Fix
Pozostał temat namiotu, który wymagał naprawy. Chcieliśmy wykorzystać to, że jesteśmy w jednym z większych miast na wyspie i rozejrzeliśmy się za miejscem w którym moglibyśmy naprawić nasz maszt od namiotu. Po krótkiej chwili znaleźliśmy warsztat naprawy rowerów, ale miły pan nie był w stanie nam nic pomóc. Wskazał za to drogę do sklepu Jem & Fix, który jest odpowiednikiem naszej Castoramy czy Leroy Merlin. Kupiliśmy taśmę powertape, która nadaje się do wszystkiego. W szczególności dała radę naprawić nasz maszt.
Balka i Snogebæk
Szczęśliwi jedziemy dalej. Przejeżdżamy przez miejscowość Balka i Snogebæk. To nadmorskie miejscowości, na które składają się głównie domki letniskowe. Są ich tysiące. Droga rowerowa prowadzi wzdłuż lasu. W końcu dojeżdżamy do ulicy Dueoddevej. Pierwsza nazwa, która nawiązuje do naszego miejsca docelowego. Znaczy się, że byliśmy już blisko.
Przy drodze tej znajduje się wysoka wieża o nazwie Bornholm Tower. To stara dobrze strzeżona tajna baza wojskowa, która obecnie udostępniona jest turystom do zwiedzania. Ceny ma odstraszające – za dorosłego 75 DKK, a dziecko po 50 DKK. Odpuściliśmy sobie wstęp gdyż mieliśmy jeszcze dziś w planie co innego. Jak się później okazało była to dobra decyzja, bo wstęp na latarnię morską oddaloną o kilkaset metrów był w cenie 20 DKK za wszystkich.
Bunkry w lesie
W Dueodde znaleźliśmy coś nietypowego. Miejsce, do którego nie przyjeżdżają wycieczki i które nie jest popularne. W środku lasu znajdują się tam pozostałości bunkrów, które miały być wyrzutniami dla dział dalekiego zasięgu. Ogromne ilości betonu leżące w lesie od czasów II Wojny Światowej. Obecnie opuszczone.
W założeniu działa dalekiego zasięgu zamontowane w tym miejscu miały za zadanie chronić wybrzeże Niemiec przed atakami od strony morza. Budowa tych dział nie została jednak nigdy dokończona. Podobne stanowiska artyleryjskie możemy również znaleźć na polskim wybrzeżu – na Helu.
Pierwszy raz widzieliśmy tego typu obiekt na żywo. Dzieci były pod wielkim wrażeniem ogromu konstrukcji. Obeszliśmy całość do okoła wspinając się na rotundę i zaglądając do składu amunicji.
Dueodde Familiecamping
Po intensywnym dniu przyjeżdżamy na nasz kemping. Szybko zarejestrowaliśmy się w recepcji i dostaliśmy instrukcje w którym miejscu możemy rozbić swój namiot. Byliśmy bardzo zdziwieni bo dostaliśmy miejsce na wydmach, w pierwszym rzędzie od strony morza. Widok z namiotu na morze – kto by pomyślał.
Kemping był strasznie duży. Zatrzymało się tu mnóstwo przyczep kempingowych, kamperów i turystów z namiotami. Po środku terenu kempingu czekała na nas niespodzianka. Był to budynek z basenem. Basen był dodatkowo płatny, ale to nic. Dla dzielnych dzieci musi być przecież nagroda.
Na basenie można było korzystać zarówno z basenu jak i z sauny. Miło było tak się zrelaksować po przejechanej trasie. Czas płynął tak szybko, że zanim się obejrzeliśmy minęły 2 godziny na basenie. Rozsądek podpowiedział nam, że pora wychodzić. W końcu jeszcze nie zjedliśmy obiadu.
Po basenie przeszliśmy się zobaczyć słynną plażę z której to według legend zabierany jest piasek do klepsydr. Chcieliśmy to zrobić nim zrobi się ciemno.
Krzyś postanowił zapakować trochę piasku ze sobą i zabrać do domu. Chciał zbudować własną klepsydrę. Piasek przenosił w swych sandałach, a w namiocie przesypał go do strunówki. Obiecał, że będzie ten piasek wiózł samodzielnie w swojej sakwie.
Obok basenu znajdował się budynek z kuchnią i plac zabaw. Dzieci jak zwykle wykorzystały czas na przygotowywanie posiłku na zabawę.
Wieczorem podładowaliśmy nasze baterie i powerbanki by być gotowi na kolejny dzień przygody.