Na nocleg zatrzymaliśmy się nieopodal Pochylni Buczyniec. Jest tam nowiutkie pole namiotowe, które powstało przy okazji rewitalizacji obiektu w ramach dotacji Unijnej. Przebudowa miała miejsce w latach 2011 – 2015. Trafiliśmy więc zaraz po remoncie. Pochylnia została oddana do użytku w maju 2015 po dwóch latach przerwy.
Pochylnia Buczyniec
Pochylnia Buczyniec to jedna z pięciu pochylni, czyli maszynerii umożliwiającej pokonanie dużej różnicy wysokości przez statki kursujące na Kanale Elbląskim. W Buczyńcu różnica wzniesień wynosi 20,62m. Statki wpływają w specjalny koszyk po jednej stronie i za pomocą maszyn kosze przesuwają się po torach. W trakcie przesuwania konstrukcji wypierana jest woda i statek znajduje się w powietrzu. Po drugiej stronie następuje zanurzenie statku do wody i gdy koszyk zejdzie poniżej stanu wody statek zaczyna sam płynąć.
Przeprawy pochylnią są czynne w ciągu dnia, więc przyjeżdżając na nocleg pod wieczór nie mieliśmy szansy obejrzeć przeprawy. Udaliśmy się tylko na spacer obejrzeć jak wygląda cały teren.
Pole namiotowe
Na polu namiotowym byliśmy sami. Nie licząc pani, która pilnowała pola namiotowego w przyczepie kempingowej. Świetne było to, że całe pole namiotowe dostępne było za darmo. Fakt, nie było tam wielkich wygód, bo toalety to tylko toi toi, a woda jedynie zimna. Pole namiotowe bardzo ładne, z pięknymi żywopłotami odgradzającymi alejki przygotowane dla osób korzystających z pola. Są też wiaty, plac zabaw i miejsce na ognisko. Jedyne czego brakuje to dostęp do jeziora czy rzeki – ale na to nie ma się już wpływu. Rzeka, po której pływają statki nie nadaje się do kąpieli.
Super niespodzianką dla nas jest to, że po polu namiotowym chodziły bociany. Podchodziły bardzo blisko.
Ponoć gdy skończy się okres utrzymania projektu związany z dotacją unijną pole namiotowe będzie wydzierżawione. Wówczas pobierane będą opłaty za korzystanie z pola. Najprawdopodobniej też wtedy pojawią się budynki toalet i może jakieś inne udogodnienia.
W około pochylni lata mnóstwo much końskich. Dzieci miały znakomitą okazję poznać to stworzenie. Nauczyły się też „capnąć go”, gdy zacznie gryźć.
Przeprawa statków
Rankiem spakowaliśmy się do auta i udaliśmy się obejrzeć przeprawę. Powitała nas pani z obsługi rejsów, która przybyła na miejsce samochodem, a ubrana była jak marynarz. Miała w ręku krótkofalówkę i rozdawała wizytówki na wypadek gdybyśmy chcieli skorzystać z usług statku. Widać, że przeprawa przez pochylnię odbywa się przy wsparciu z lądu.
Widzieliśmy jak przeprawiają się dwa statki. Oba pokonywały trasę pochylnią w dół. W czasie gdy jeden kosz zjeżdża w dół w tym samym czasie drugi podjeżdża do góry.
Wrażenia fajne, a dzieci mogły zobaczyć „latające statki”. Myślę, że nawet lepsze widoki były z brzegu niż ze statku. Wniosek – jeśli chcemy zobaczyć tylko przeprawę na pochylni – nie ma sensu kupować biletu rejsowego.