We wrześniu 2014 odbywały się w Polsce Mistrzostwa Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn. Ania postanowiła wybrać się z rodzicami na mecz do Wrocławia. Połączyliśmy to z wyjazdem weekendowym całej rodziny.
Do Wrocławia
Wrocław oddalony jest od Poznania o 180 km. Niestety droga prowadząca do Wrocławia jest średniej jakości, prowadzi przez liczne małe miejscowości – dlatego też podróż zajmuje około 3 godzin. Ruszyliśmy z rana – tak by na miejscu być około południa.
Po drodze w jednej z miejscowości widać było dekoracje przygotowane na dożynki. Zatrzymaliśmy się przy nich na chwilę, bo były bardzo ciekawe. Wykonane ze snopków siana, przyozdobione w oryginalny sposób zachęcały przejeżdżających ludzi do zatrzymania się na imprezie. Ze snopków ułożone były postaci ludzi i zwierząt.
Wrocławskie ZOO
Pobyt we Wrocławiu rozpoczęliśmy od obiadu, a następnie udaliśmy się do Wrocławskiego ZOO. Ogród zoologiczny jest podobny do tego znanego nam z Poznania, trochę mniejsza powierzchnia sprawia jednak, że łatwiej jest obejść całość terenu. W głównej części zoo trwała akurat budowa Afrykarium. To, co w zoo zaskoczyło nas najbardziej to fakt, że mimo znaków „nie dokarmiać zwierząt” odwiedzający karmili zwierzęta, a dla przykładu niedźwiedzie już tak się do tego przyzwyczaiły, że nawet machały do zwiedzających, by im coś dać. Widać do ludzi nie dociera, że to zwierzętom szkodzi.
Sam ogród jest kiepsko przystosowany do najmłodszych zwiedzających. Jest co prawda możliwość wypożyczenia wózków, które służą do ciągnięcia pociech nie mających siły maszerować. Problem jest jednak z ich ilością, która szybko się wyczerpała. Innym zaobserwowanym zjawiskiem są wysokie żywopłoty, które dla dzieci stanowią przeszkodę w zobaczeniu co znajduje się za płotem lub wysoki mur przy fokarium.
Nocleg mieliśmy nieopodal Hali Stulecia, w której wieczorem odbyć miał się mecz Polska – Kamerun. Wokół miejsca imprezy widać było mobilizację służb porządkowych i napływające tłumy kibiców.
Zwiedzanie okolic Hali Stulecia
Plan na wieczór był taki, że Ania z rodzicami miała bilety na mecz, a pozostała część rodzinki organizowała sobie czas w inny sposób.
Najpierw odwiedziliśmy sklep z lodami, później poszliśmy zwiedzić znajdującą się nieopodal Fontannę Multimedialną. W czasie oczekiwania na mecz dzieci mogły pomoczyć sobie nogi w wodzie.
Młodzi kibice
Przed samym meczem udaliśmy się do strefy kibica znajdującej się przed Halą. Tam trwały konkursy i zabawy dla publiczności. Chciałem, by dzieci chociaż trochę poczuły klimat meczu. Założenie było takie, by pobyć tam chwilę i udać się na nocleg do hostelu.
Dzieci bardzo chciały dostać gadżety kibica – widziały wszędzie dookoła poubieranych na biało-czerwono ludzi. Postanowiłem spełnić ich marzenia i kupić zgodnie z życzeniem dziewczynkom czapeczki „stańczyki”, a Krzysiowi szalik „Polska”. Dodatkowo wymalowaliśmy twarze w barwy narodowe i zaopatrzyliśmy się w trąbkę fanfarę, w którą bezustannie Justyna postanowiła trąbić. Tak „uzbrojeni” weszliśmy do strefy kibica. Tam dzieci zaczęły się bawić, skakać, tańczyć i zrobiły jednym słowem furrorę.
Niespodzianka
Po krótkim czasie podszedł do nas jeden Pan z Polsatu widząc jak się świetnie bawimy z propozycją wręczenia nam biletów, bo sam wejść nie mógł i bilety by przepadły. Początkowo myślałem, że to konik, próbujący sprzedać bilety – ale okazało się, że nie. Faktycznie dostaliśmy bilety na mecz jak się okazało o wartości około 800 złotych. W ten oto nieoczekiwany sposób nagle staliśmy się posiadaczami czterech biletów na mecz. Mecz, który odbyć się miał za pół godziny. Ale jaja.
Mając bilety na mecz i akcesoria kibica brakowało nam jeszcze koszulek, bo te które dzieci miały na sobie były ubrudzone po całym dniu zabaw i kiepsko by się prezentowały. Na szczęście w pobliżu były stoiska z odzieżą dla kibiców i szybko tam pobiegliśmy. Cała trójka naszych dzieci (i ja) dostała po koszulce kibica i udaliśmy się na mecz. Teraz tylko odnaleźć mamę… Do przerwy się nam to nie udało, bo tłum w sali to około 8 tysięcy osób i wszyscy poubierani w biało-czerwone stroje. Ale w czasie przerwy dziadkowie poszli do toalety i wracając przechodzili pod naszą trybuną. Zauważyliśmy ich i usiedliśmy razem.
W gronie całej rodziny oglądaliśmy mecz do końca, a dzieci pierwszy raz miały okazję uczestniczyć w tak dużym i głośnym wydarzeniu sportowym. Dzieci bez problemu odnalazły się w otoczeniu – kibicowały, śpiewały głośno „w górę serca Polska wygra mecz”. Kto by pomyślał, że pierwotny plan dnia był zupełnie inny.
W hostelu wylądowaliśmy bardzo późno i zaraz poszliśmy spać. Jutro zapowiadał się kolejny intensywny dzień.
Zapraszamy też do obejrzenia filmiku: