Trips With Kids

Toruński fort IV i Żywe Muzeum Piernika

W grudniu odwiedziliśmy Toruń. Wypad weekendowy związany był z udziałem w Półmaratonie Św. Mikołajów. Postanowiliśmy to połączyć z wycieczką z dziećmi.

Do Torunia dotarliśmy w sobotę około południa. Toruń to miasto rodzinne Mikołaja Kopernika, a więc i nasza wyprawa częściowo ukierunkowana była na astronomię, z drugiej strony to stolica piernika – więc i trochę pierniczenia mieliśmy w planie.

Wycieczkę rozpoczęliśmy od odwiedzenia Planetarium. Tam obejrzeliśmy specjalnie dla dzieci przygotowany seans o przygodach renifera Rudolfa. Tam w zabawny sposób dzieci oglądały na półokrągłym suficie opowieść o gwiazdach i planetach. Nauczeni doświadczeniami z Warszawy wiedzieliśmy, że wizytę warto rezerwować online. W ten sposób uniknęliśmy stania w kolejce do kasy.

Dalej udaliśmy się w kierunku Starego Rynku w Toruniu po drodze zatrzymując się przy pomniku Mikołaja Kopernika. Zimą robi się szybko ciemno, a na dworze panowała temperatura kilkustopniowa, spacery ograniczyliśmy więc do minimum. Obeszliśmy Rynek, zobaczyliśmy Krzywą Wieżę i dom Mikołaja Kopernika.

piesek

Dom Mikołaja Kopernika

W domu, w którym dorastał Kopernik jest obecnie muzeum. Zdziwiło nas to, że w muzeum tym było więcej obsługi niż zwiedzających. Za każdym zwiedzającym chodził ktoś z obsługi i pilnował, by przypadkiem czegoś nie dotknąć i nie zepsuć – przy czym przed wejściem do pokoju zapalał światło, a po wyjściu z pokoju je gasił. Dziwne zjawisko. A efekt takiej „obstawy” był taki, że zamiast zwiedzać z zainteresowaniem obeszliśmy to miejsce szybko. O nastawieniu do dzieci nie wspomnimy.

Kolejnym punktem programu miało być Muzeum Żywego Piernika. Okazało się jednak, że akurat ten dzień nie było już miejsc. Ale to nic, odwiedzimy je nazajutrz. Podjechaliśmy jeszcze do hali sportowej odebrać pakiet startowy na jutrzejszy bieg i dalej na nocleg. I tu niespodzianka… nocleg w bunkrze!

Nocleg w Forcie IV Żółkiewskiego

fort_IV_Torun

Nocleg w bunkrze, a konkretniej w Twierdzy Toruńskiej – w Forcie IV Żółkiewskiego, która została zaadoptowana na potrzeby hostelu. Bardzo ciekawa inicjatywa, która wykorzystuje do celów turystycznych sporej wielkości stary obiekt militarny z dawnych czasów. Szkoda, że w Poznaniu nikt na takie pomysły nie zezwala. Hostel posiada przyjazne pokoje zlokalizowane w miejscach, w których wiele lat temu były koszary dla żołnierzy. Klimat miejsca niesamowity. Obsługa hostelu zapraszała nas też na wieczorne zwiedzanie obiektu przy świetle pochodni. Nie mogliśmy tego opuścić!

Zwiedzanie fortu rozpoczęło się od zbiórki drużyny żołnierzy rekrutów, w którą wcielili się wszyscy biorący udział w zwiedzaniu. Przewodnik przebrany był w strój żołnierza z czasów świetności twierdzy i bardzo ciekawie opowiadał o tym co się działo na terenie fortu, o jego historii, o działaniach wojennych wokół Torunia. Podczas trasy wycieczkowej przemierzaliśmy nie tylko wnętrze fortu, ale również udaliśmy się na zewnątrz oglądając fosę czy nasyp na górze. Oprowadzanie po forcie było jakby wycieczką w przeszłość, taką też formę przyjęła opowieść w której często padały sformułowania, że coś dopiero nastąpi za kilkadziesiąt lat, ale o tym wiedzieć nie możemy, wszak wcieliliśmy się w osoby żyjące tu kiedyś. Bardzo wesoła forma prowadzenia opowieści była świetną lekcją historii nie tylko dla nas, ale także i dla dzieci.

W niedzielny poranek Filip wystartował w półmaratonie, a w tym czasie reszta rodzinki wykorzystała czas na spotkanie ze znajomą na terenie Starego Miasta. Po biegu spotkaliśmy się i poszliśmy do Żywego Muzeum Piernika.

Żywe Muzeum Piernika

To miejsce bardzo nam się spodobało. Po pierwsze w dość unikalny sposób prowadzone były zajęcia mówiące o tym skąd biorą się pierniki, jakie mają składniki i jak je wytwarzano.Żywe Muzeum Piernika

Nie było mowy o tym, by ktoś stał i nie zaangażował się w proces twórczy wypieków – gdy tylko wykazał odrobinę znudzenia od razu był wytypowany do następnej czynności. Po krótkim wstępie każdy miał okazję do przygotowania własnego piernika w jednej z przygotowanych form. Po wszystkim pierniki były pamiątką z odwiedzenia tego miejsca, jednak nie nadawały się do jedzenia. Te jadalne kupić można było w specjalnym sklepiku. Kilka rodzajów pierników kupiliśmy.

Idąc uliczkami starego miasta zupełnym przypadkiem trafiliśmy do małej pizzerii, która serwowała pyszne małe pizze domowej roboty. Dzieciom tak zasmakowała, że musieliśmy domawiać kolejne porcje.