Naszą wakacyjną wyprawę rozpoczęliśmy dość późno, bo dopiero około godziny 9:00 rano. Zazwyczaj staramy się wyjechać wcześniej, by uniknąć dużego ruchu na drogach. Tym razem jednak pozwoliliśmy dzieciom na dłuższy sen, a sami mieliśmy okazję dopakować ostatnie bagaże. Jedno z naszych postanowień było takie, że podczas tej wyprawy nie będziemy się nigdzie spieszyć. W końcu mamy wakacje i nie musimy nigdzie gonić.
Trasę z Poznania do Wrocławia pokonaliśmy bardzo sprawnie. Po drodze widzieliśmy prace związane z budową nowego odcinka drogi ekspresowej S5. Gdy zostanie on oddany do użytkowania będzie można pokonać tą trasę jeszcze szybciej. We Wrocławiu zdecydowaliśmy się na krótką przerwę. Po około godzinie ruszyliśmy w dalszą drogę do Międzygórza, gdzie czekała nas pierwsza atrakcja naszego wyjazdu.
Ogród bajek w Międzygórzu
Postanowiliśmy zwiedzić Ogród Bajek w Międzygórzu. My, rodzice, byliśmy tam kilkanaście lat temu i chcieliśmy pokazać to miejsce naszym dzieciom. Ogród ten zlokalizowany jest w lesie, w odległości około 30 minut pieszo od Międzygórza. Prowadzi do niego specjalnie oznaczony szlak turystyczny. Starsze dzieci dały radę pokonać trasę same, a Iwonce zapewniliśmy jazdę wózkiem pod górę. Pchanie wózka momentami było dość wyczerpujące, szczególnie na ostatnich metrach gdzie droga wiedzie po wyboistych kamieniach i wózek trzeba nieść.
W końcu jesteśmy na górze, a przed nami jest Ogród Bajek. Wygląda tak samo jak w naszych wspomnieniach sprzed lat. To znak, że czas zatrzymał się tu chyba na dobre. Kupujemy bilety i wchodzimy na teren ogrodu, by podziwiać rzeźby figur z bajek.
Ogród zwiedzamy spacerując alejkami prowadzącymi pośród rzeźb wykonanych z drewna. Alejki są momentami bardzo strome, więc wózek zostawiliśmy przy wejściu. Co pewien czas mijamy figurki przedstawiające bohaterów bajek oraz drewniane domki, np. domek z piernika, domek Baby Jagi, domek młodości. Do części ekspozycji można wejść i wystawić głowę przez okienko, by ktoś inny z zewnątrz mógł zrobić nam zdjęcie.
Spacerując staraliśmy się rozpoznać z której bajki pochodzi spotkany bohater. Niestety przy większości eksponatów nie było podpisów i do końca nie wiedzieliśmy, czy dobrze rozpoznaliśmy kogo przedstawia figurka. Na trasie spotkać mogliśmy Koziołka Matołka (tak, tego z Pacanowa), Jasia i Małgosię z Babą Jagą, Smerfy, Krecika, Pinokio, Bolka i Lolka, Pszczółkę Maję, Shreka i Fionę, a także mniej popularne.
Gdy przechodziliśmy obok kompanów Kubusia Puchatka dzieci zaniepokoiły się tym, że Prosiaczek został uwięziony i jest w więzieniu. Tak naprawdę figurka Prosiaczka była w naprawie i nic złego mu się nie stało.
Odnieśliśmy wrażenie, że w ogrodzie brakuje aktualizacji. Zdaje się, że nie pojawiają się tam żadne nowe figurki. Nic więc dziwnego, że dzieci nie znają bohaterów niektórych bajek. Chyba jedyny powiew świeżości to rzeźba Spanich Boba, a to trochę mało.
Schodzimy do Międzygórza
Ogród bajek zwiedzony, więc schodzimy na dół, do miasta. Tym razem znając dokładnie trasę postanowiliśmy skrócić sobie odrobinę drogę i zeszliśmy bardziej stromym zejściem. Zawsze w górach schodzenie jest szybsze i łatwiejsze niż wchodzenie. Po drodze zatrzymaliśmy się przy leśnym źródełku. Ze szlaku, którym maszerowaliśmy jest zejście do wodospadów, ale niestety ta trasa była w remoncie. Nie mieliśmy wyboru i musieliśmy zejść tą samą drogą, którą wchodziliśmy.
W Międzygórzu postanowiliśmy zjeść obiad w restauracji. Wybraliśmy jedną z tych, które są na końcu szlaku.
Do Czech
Gdy nasze brzuchy były już pełne trzeba było jeszcze nakarmić auto. W drodze ku granicy podjechaliśmy na stację benzynową i wjechaliśmy do Czech. Tam, lekko górzystymi drogami, dostaliśmy się do naszego kempingu. Trasa prowadziła dokładnie na południe i nie było tam żadnej drogi ekspresowej, ani autostrady. Mogliśmy więc podziwiać czeskie wioski.
Co ciekawe po minięciu granicy zauważyliśmy, że ruch samochodowy jest dużo spokojniejszy. Widać, że czesi bardzo przestrzegają ograniczeń prędkości, szczególnie w terenie zabudowanym.
Na nocleg wybraliśmy Camping Hana. Gdy dotarliśmy na miejsce przywitał nas napis „brak wolnych miejsc”. Całe szczęście, że wcześniej wysłaliśmy maila z prośbą o rezerwację miejsca. Jak się okazało miejsce na nas czekało. Rozbiliśmy namiot, wykąpaliśmy się, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Aha, podczas kolacji spojrzeliśmy w niebo. Niebo nad kempingiem to tysiące gwiazd. Przypomniało nam się powiedzenie: „W ilu gwiazdkowym hotelu śpicie?”. Śpimy pod milionem gwiazd.