Dotarliśmy do Chełma, by zwiedzić zabytkowe podziemia kredowe.
Muzeum zlokalizowane jest w samym centrum miasta, w okolicy Góry Zamkowej. Udało nam się dotrzeć na miejsce na kilka minut przed godziną zwiedzania. Pozostał tylko jeden problem – znaleźć miejsce do parkowania. Okazuje się, że dla turystów nie przewidziano żadnego parkingu i trzeba zatrzymać się normalnie na ulicy, a tam zastawione wszystko i do tego korki na ulicach dojazdowych. Z pomocą przyszedł mały parking przy kościele Rozesłania Świętych Apostołów.
Przed wybraniem się na miejsce sprawdziliśmy w internecie jak wygląda zwiedzanie. Otóż są dostępne trzy godziny wejść: o 11:00, 13:00 i 16:00. Wejście do podziemi jest z przewodnikiem, który opowiada o podziemnych tunelach.
Wejście do kopalni znajduje się przy ulicy Lubelskiej, a trasa ciągnie się aż do placu Edwarda Łuczkowskiego. Na placu tym znajduje się zabytkowa studnia, której dolną część szybu można podziwiać w podziemiach. Na dnie tego szybu archeolodzy w czasie prac oczyszczających znaleźli m. in. fragmenty starych broni.
Podziemne korytarze kredowe
Na dole jest dość ciemno i zimno, panuje temperatura 9°C, czyli podobnie jak w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Na trasie umieszczono w bocznych komnatach tuneli ekspozycje przedstawiające np. dawnego górnika, broń z dawnych czasów, wydobyte przez archeologów fragmenty starych naczyń, przykłady kredowej biżuterii, a nawet prace plastyczne dzieci.
Geneza
Miasto Chełm zbudowane zostało na skale kredowej. Dowiadujemy się, że górnikami amatorami byli prawie wszyscy mieszkańcy miasteczka. Już od XIII wieku kto mógł i potrafił na własną rękę wydobywał kredę z własnej piwnicy. Kreda była w cenie i chętnie nabywali ją wędrowni kupcy. Wykorzystywano ją do produkcji farb, pudrów, lekarstw, naczyń ceramicznych i w budownictwie. Największy rozwój kopalni miał miejsce w XVI w na skutek rozwoju budownictwa w całej Polsce. Tunele kopane przez mieszkańców w piwnicach zaczęły się po pewnym czasie łączyć z tunelami sąsiada, i kolejnego sąsiada, i kolejnego… Powstał w ten sposób labirynt tuneli pod miastem sięgający głębokości nawet 20 metrów. Taki labirynt zaczął stanowić niebezpieczeństwo dla miasta, które jak się okazało, stało na strukturze sera szwajcarskiego.
Według historycznych dokumentów szacuje się, że aż 80% domów miało własny dostęp do podziemi kredowych. Fakt posiadania takiego dostępu ważył nawet na cenie nieruchomości. W XVII w. doszło do pierwszego zapadnięcia się ulicy miasta, wówczas zakazano samodzielnego wydobycia surowca. Nie zabezpieczono jednak tuneli i były one wykorzystywane jako piwnice gospodarcze głównie do przechowywania żywności. Nie łatwo było też upilnować tych, którzy nadal wydobywali kredę. W efekcie tunele powstały tak duże, że doszło nawet do zawalenia się kamienicy, pękania ścian domów i jezdni. W 1957 roku pod ziemię zapadła się przejeżdżająca ulicą ciężarówka. Dopiero w 1974 roku zasypano stare tunele i obecnie nie stanowią one już zagrożenia dla mieszkańców.
Podczas przemarszu trasą dowiadujemy się skąd pochodzi kreda i w jaki sposób ją wydobywano. Okazuje się, że nie było to łatwe zadanie. Najcenniejsze były średnie i duże bryły surowca, a wydobycie odbywało się głównie w sposób amatorski, bez specjalnych narzędzi górniczych.
Zwiedzanie podziemi trwa około godziny. Pomiędzy przystankami, w których przewodnik opowiada, są dość długie odcinki drogi do przejścia, a tempo zwiedzania jest stosunkowo szybkie. Trasa ma długość 2km. Dzieciom bardzo się spodobało. Już nie raz byli w podziemiach i akurat samo zejście na dół nie było żadnym zaskoczeniem. Jest jednak coś, co w pamięci im zostanie…
Spotykamy Ducha Bielucha
Podczas zwiedzania czeka nas niespodzianka. Według legendy w podziemiach grasuje Duch Bieluch. Dlatego też zwiedzanie tuneli kopalni nie jest dla osób bojaźliwych. I faktycznie potwierdzamy, duch istnieje i nawet do nas przemówił. Nie lubi aparatów i kamer, dlatego go nie uwieczniliśmy. Jeśli chcecie się przekonać jak on wygląda musicie koniecznie sami odwiedzić Chełm i jego podziemia kredowe.